wtorek, 23 grudnia 2014

WESOŁYCH ŚWIĄT!

Cześć wszystkim! Z racji tego, że już jutro mamy Wigilię, chciałabym wam wszystkim złożyć najserdeczniejsze życzenia! No, więc tak..Życzę wam: Oczywiście zdrowia, - wam, jak i waszych najbliższym - bo to najważniejsze, duużo prezentów pod choinką -tych małych i tych większych - przyjemnej atmosfery, rozśpiewanych domowników wraz z gośćmi, wiele zbyt ciasnych uścisków, spełnienia najskrytszych marzeń, uśmiechów od ucha do ucha na waszych twarzach oraz tego, że spędzicie te Święta w gronie najbliższych ♥

środa, 17 grudnia 2014

ROZDZIAL 3 cz. 1. "Powiedz mi!"

No i jest! Chcę tylko wam powiedzieć, że tekst pisany w jak to się mówi...kwadratowym nawiasie to wymiana myśli. Słyszą ją tylko dwie osoby, które ją prowadzą.   Np. -[Nie dotykaj jej!] albo -[Nie chcemy cię tu. Czaisz?]   -przykłady nie są wzięte z żadnego z rozdziałów (z tego co wiem xD). 

**Sylvian**

Siedziałem bez ruchu na kanapie już dobrych kilka godzin. W końcu postanowiłem się ruszyć, ale to nie wyszło mi na dobre. Kiedy wstałem, dostałem jednego z tych swoich "ataków" złości i zacząłem pięściami uderzać w ścianę, robiąc w niej dziury. Jedna za drugą. Moje knykcie pobielały od siły zaciskania pięści, aby chwilę później stać się czerwone od krwi delikatnie się z nich sączącej.  Dotknąłem jej lekko opuszkami palców. Była zimna. Zresztą jak zwykle.
-Sylvian! Co to do cholery było? - Usłyszałem głos mojej siostry dochodzący z innej części domu.
-Nic..tylko się potknąłem, okej? - Ostatnie słowo wypowiedziałem nieco ostrzej niż miałem w zamiarze, ale nie obchodziło mnie to w tej chwili.
-To brzmiało raczej jak...-Nie dokończyła  zdania, bo w tej chwili stanęła w drzwiach mojego pokoju. Zakrywając lekko otwartą buzię, podbiegła do mnie i szybko złapała mnie za rękę.
-O mój boże..Sylvian..-Zaszkliły jej się odrobinę oczy. Delikatnie przetarłem moim dużym kciukiem łzę, która spłynęła po tej drobnej twarzyczce mojej młodszej siostry.
-Zoe..nie płacz, nic mi nie jest.- Mój głos był zadziwiająco spokojny. Zawsze tak jest, jeśli chodzi o Zoe.
-Przecież widzę.- Odwróciła moją twarz w kierunku lustra. Wyglądałem dość...niecodziennie. Pod nosem majaczyła się zaschnięta krew, dolna warga spuchła, a na policzku widoczne były liczne zadrapania. Do tego dochodziły jeszcze moje dłonie. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak musiała to odebrać ta delikatna dziewczyna stojąca tuż obok mnie, mimo tego, że wiedziała, że te rany nie robią na mnie wrażenia. Moje silne ramiona oplotły ją w opiekuńczym geście.
-Zooo. - Dźgnąłem ją w bok i szeroko się uśmiechnąłem, co na nią podziałało. Odwzajemniła mój gest.
-Teraz powiedz mi co się stało. Proooszę..-spojrzała na mnie z dołu tymi wielkimi oczami. Nie mogłem jej odmówić.

**Allie**

Stałam w tym miejscu nie poruszając się nawet o milimetr. To trwało już kilka długich minut. Gapiłam się prosto w jego oczy nie mogąc przestać. Były dziwnie złotawe. To chyba jeden z głównych powodów, dla których robiłam to co robiłam. Po prostu nie umiem tego wytłumaczyć, ale czułam dziwne uczucie tam w środku. Carter wyglądał uroczo, tajemniczo, groźnie i zawadiacko, a to wszystko za jednym razem. Wydawać by się mogło, że to nie możliwe, a jednak. On również ani drgnął, co mnie zdziwiło, bo myślałam, że jednak ucieknie. Podeszłam bliżej i odruchowo wyciągnęłam rękę do przodu. Chłopak stojący przede mną delikatnie odsunął się na bok, by za chwilę całkiem zeskoczyć. W tej chwili nie myślałam. Rzuciłam się za nim biegiem przez pokój, a później na biurko i przez okno. Od razu wyskoczyłam, chcąc go do gonić. Nie poszło po mojej myśli. Jeszcze z okna krzyczałam:
-Carter! Carter stój! Słyszysz!? - by za chwile upaść z głuchym hukiem na zimną ziemię.
Carter prędko się odwrócił. Przez ułamek sekundy widziałam w jego oczach ból i zmartwienie, może nawet strach. Jednak po chwili zastąpiła je okrutna obojętność. Mimo niej chłopak momentalnie ruszył biegiem w moją stronę. Przykucnął objął swoimi dużymi dłońmi moje barki. Powieki same mi się zamykały. Jedyne co jeszcze słyszałam to:
Allie, nie zasypiaj! Zostań ze mną, słyszysz?
Później czułam tylko jak ktoś oplata mnie silnymi ramionami i unosi w górę.

***


Uchyliłam lekko powieki. Momentalnie poraziło mnie światło. Kiedy udało mi się jednak otworzyć oczy, byłam trochę zdziwiona tym, że siedzę na liściach gdzieś w lesie. W pobliżu nie było śladu chłopaka. Czy to możliwe, że mnie tu zostawił? Przecież nic o nim nie wiem, więc...nie. Nie mógłby. Chyba. W tej chwili usłyszałam dźwięk łamanej gałęzi, a zaraz po tym szelest liści. Odwróciłam się w tamtą stronę trochę zbyt szybko, bo poczułam ból w kostce i kilku innych częściach ciała. Znalazłam źródło hałasu. Ogromny wilk wyszedł z najbliższych krzaków i powoli się zbliżał, warcząc nisko.  
Kiedy był już stanowczo za blisko i chciał do mnie doskoczyć, znikąd pojawił się Carter. Zasłonił moją drobną figurę swoim własnym ciałem.
-Stój! Nie możesz! Nawet nie waż się zrobić jej krzywdy, jasne!? - Jego oczy były złotego koloru, tak jak i napastnika. Chłopak w napadzie złości, zbyt mocno ścisnął mój nadgarstek. Pisnęłam jak najciszej..

**Carter**

-Stój! Nie możesz! Nawet nie waż się zrobić jej krzywdy, jasne!? -Naskoczyłem na niego, zakrywając Allie swoim ciałem.
-[Ja już nie muszę, sam to zrobiłeś Carter.]
-[O czym ty do chuja..] - W tej chwili zdałem sobie sprawę z tego co robię i co właśnie usłyszałem z ust dziewczyny stojącej za mną. Simon odbiegł zanim zdążyłem cokolwiek mu przekazać. Momentalnie odwróciłem się na pięcie. Słysząc powtarzający się cichy pisk. Jej oczy były zaszklone przez łzy, które...ja wywołałem.
-S..sprawiasz mi ból.-jej głos załamał się przy końcu. Naprawdę nie miałem zamiaru tego zrobić. To się stało tak nagle.
-Allie - wyciągnąłem rękę, ale odsunęła się. -J..ja -przerwałem- p..przepraszam. -Spuściłem głowę i przygryzłem mocno wargę. - Po prostu..przepraszam. - Przycisnąłem ją lekko do mojego torsu, zanim miała okazję mnie odepchnąć. -Przepraszam cię Allie. Wiesz? Przepraszam -Wyszeptałem jej do ucha najdelikatniej jak tylko potrafiłem.

I jak tam pierwsza część rozdziału? Trochę krótka, ale co tam. ;) 

wtorek, 2 grudnia 2014

ROZDZIAL 2 "Opanuj się Allie"


**Allie**           

Lekcja biologii ciągnęła się niemiłosiernie długo, a ja chciałam jak najszybciej wyrwać się z tej szkoły. Kiedy profesor próbował wkuć coś do naszych nastoletnich, zamyślonych głów, ja zaczęłam rysować coś co przypominało mi wilka, ale jednak było większe i...sama nie wiem jak to opisać czy nazwać. Nie jestem pewna dlaczego, ale szkicując to, wzorowałam się na...Carterze. Tak, rysując wilkopodobne......coś wzorowałam się na przystojnym chłopaku. Powiecie, że jestem dziwna, stuknięta,  głupia? Nie. Jest w nim taka część, która w najmniejszym stopniu nie przypomina mi zwykłego, beztroskiego nastolatka. Gdy zerknęłam na niego, by dokończyć swoje dzieło (dokładniej, chciałam przyjrzeć się jego oczom i je narysować), on odwrócił się w tym samym momencie. Zamarłam. Spotkaliśmy się wzrokiem, a on momentalnie spuścił wzrok, ale nie odwrócił się, tylko przez moment wpatrywał się w nadruk mojej koszulki. Zwykła koszulka, a on akurat na nią zwrócił uwagę.  Spojrzałam w miejsce, w które tak intensywnie się wpatrywał i zorientowałam się, że na tej koszulce jest właśnie  wilk. Zawiesiłam głowę dość nisko, uważając przy tym, żeby profesor Harrison nic nie zauważył. Gdy ponownie podniosłam wzrok, wywnioskowałam, że Carter uparcie trzyma przy swoim i nadal się na mnie patrzy. Zachichotałam do siebie, kiedy nad chłopakiem stanął wysoki mężczyzna i dość głośno odchrząknął. Profesor właśnie miał otwierać usta i zaczynać swoją typową nauczycielską gadkę, ale uprzedził go głośny dzwonek, który ucieszył chyba wszystkich znajdujących się w tej klasie. Łącznie ze szkieletem stojącym w kącie.

**Carter**           

Wyszedłem z klasy dość szybkim krokiem i od razu skierowałem się do naszego stolika. Mówiąc "naszego" miałem namyśli stolik mój, Katie, Joy i Michael'a. Wlicza się do tego jeszcze reszta mojego rodzeństwa, które jest trochę...nieistotne. Usiadłem na krześle, opierając nogi o stół i wróciłem myślami do tego co miało miejsce przed chwilą. Siedziałem i czekałem sam nie wiem na co. Nie pofatygowałem się nawet po jakieś jedzenie, bo wiedziałem, że w tej sprawie mogę liczyć na Katie i Joy. Podniosłem głowę, żeby sprawdzić, czy jeszcze nie idą, ale ten kogo zobaczyłem, to nie moje siostry, tylko ta dziewczyna jak ona...Allie. Myślałem, że podejdzie i zagada myśląc, że się zaprzyjaźnimy, jak każdy nowy , ale nie. Zerknęła na mnie i ruszyła w stronę pustego stolika. Nie spodziewałem się tego.  Dziewczyna patrzyła tylko na tacę, którą niosła, tak jakby to był cały jej świat i w tym momencie wpadła na jakiegoś kolesia. To było do przewidzenia. Ale chwila...oh, to nie był jakiś koleś. To był ten skurwiel...Sylvian.


     **Allie**             

Znowu wpatrywał się we mnie z taką intensywnością. Jeśli miał nadzieję, że z nim usiądę, to była ona trochę zbędna. Bo zdecydowanie nie miałam ochoty siadać z chłopakiem, którego dopiero poznałam. Odwróciłam się szybko na pięcie i skierowałam się w odwrotnym kierunku. Ostatni raz spojrzałam na niego kątem oka i zawiesiłam nisko głowę. W tej chwili taca, którą trzymałam wydała mi się wyjątkowo interesująca. Szłam przed siebie dopóki nie wpadłam na kogoś. Kiedy podniosłam wzrok, moim oczom ukazał się przystojny i bardzo onieśmielający chłopak.  Kucnęłam, żeby podnieść tacę, którą upuściłam, a on zrobił to samo. W tym momencie nasze dłonie się złączyły (znów to samo), ale tak szybko jak poczułam jego dotyk, tak szybko on zniknął. Szkoda, bo całkiem mi się to podobało. Zarumieniłam przez swoje myśli. Podniosłam głowę, tylko po to by zobaczyć piękne, czekoladowe tęczówki wpatrzone prosto we mnie. Przeszło mi przez myśl, że mam coś na twarzy.  Nie ruszał się, dopóki nie zerknął na moją koszulkę. Kiedy to zrobił, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ocknął się i po prostu odszedł w innym kierunku. Usiadł z jakąś dość ładną dziewczyną. Co ja gadam, ona była chyba ósmym cudem świata, a ja byłam...sobą. Zdziwiłam się, kiedy przyłapałam samą siebie na tym jak zareagowałam.  Przecież ja go nawet nie znam. On nie wie jak się nazywam, a ja nie wiem jak on się nazywa.  Jednak jest to coś co mnie do niego ciągnie. Ten emanujący od niego chłód, zdaje się być odpychający, ale na mnie działa odwrotnie. To mnie przeraża.

***

Resztę dnia spędziłam na unikaniu obojga z chłopaków. Czasem jednak karciłam samą siebie za to, że nie mogłam oderwać od nich wzroku. To naprawdę działa jak czary. Nawet kiedy odwróceni są plecami, a ja tylko zerknę, po chwili już wpatruję się w nich, nawet się z tym nie kryjąc. Mówiłam sobie już dzisiaj kilka razy: - opanuj się Allie! - ale niestety nie pomagało. To okropne. Naprawdę nie mogę przestać na nich patrzeć, a co dopiero o nich myśleć. No i tak idąc korytarzem wpadłam na kogoś..znowu.
-O kurwa, sorry. -mruknęłam, ale zanim zdążyłam odejść, czyjaś ręka pociągnęła mnie do tyłu.
-Cześć, nic nie szkodzi. To ty jesteś ta nowa, tak? - Przede mną stała wesoła, szeroko uśmiechnięta blondynka.
-Tak -bąknęłam. -Allie -podałam jej rękę, a ona jeszcze bardziej się wyszczerzyła.
-Rachel. Miło mi. Wiesz co? Chyba wpadłaś mojemu koledze - wybuchła perlistym śmiechem , zakrywając usta dłonią. Dopiero teraz zwróciłam uwagę, że jest bardzo ładna.  Ma gęste brwi, ale to tylko dodaje jej tylko swego rodzaju uroku.
- Oh, naprawdę? -Zerknęłam we wskazanym kierunku. Moim oczom ukazał się przystojny blondyn. Szeroko się uśmiechnęłam i pomachałam mu lekko samymi palcami. W jego oczach błysnęło coś jak połączenie zdziwienia i radości, ale szybko mi odmachał i mrugnął jednym okiem.  Przygryzłam mocno dolną wargę i lekko zarumieniłam. Postanowiłam się odwrócić do nowo poznanej dziewczyny, aby uniknąć większego zażenowania.
-Już cię polubił. Świetna akcja. Jesteś urodzoną flirciarą. - znów ten perlisty śmiech. To naprawdę brzmi jak delikatny śpiew.
-Ja? Chyba coś ci się przewidziało! Flirt to coś co sprawia mi największą trudność ze wszystkich możliwych rzeczy. Naprawdę. To był taki odruch. - po raz kolejny przygryzłam wargę.
-Dobra chodźmy już. Może wpadniesz dziś do mnie?
-Wolałabym jednak, żebyś to ty mnie odwiedziła, co ty na to? Mam nowe mieszkanie. -uśmiechnęłam się lekko, a ona odwzorowała mój wyraz twarzy.
-Do zobaczenia!
-Paa! Już nie mogę się doczekać!
-Ja też - pomachałam jej na odchodne.


***

Po siedemnastej już czekałam na Rachel. Wcześniej wystarczająco dużo wysprzątałam, więc teraz mogłam spokojnie odpocząć. Umówiłyśmy się na 17:30. Podałam jej adres domu, który zresztą zdążyłam już zapamiętać. Od dawna brakowało mi wsparcia kogoś bliskiego, a naprawdę wydawało mi się, że mogę jej zaufać. Po piętnastu minutach czekania, zadzwonił dzwonek. Otworzyłam drzwi jednym ruchem i szeroko się uśmiechnęłam.
-Hej.
-Hej. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale... - w tym momencie odsunęła na bok, a moim oczom ukazał się blondyn, którego Rachel dzisiaj mi pokazywała.
-Umm..cześć. Allie-podałam mu nieśmiało rękę.
-Mike. Wreszcie mogę cię poznać-wyszczerzył się i odwzajemnił mój gest.
-Miło mi. - zaśmiałam się. -Oh, zapomniałam. Wejdźcie. -wszyscy wesoło chichotali.
Kiedy byli już w środku, ciągle się rozglądali, więc wpadłam na pomysł..
-Może was oprowadzę, co?
-Okej. Chętnie się rozejrzymy, prawda Mike? - dźgnęła go łokciem.
-Um..ta jasne.- Wymusił uśmiech, aby ukryć tą zawiechę.
- To idziemy?
-Tak, czemu nie?

***

-Paa!
-Do zobaczenia w szkole!
-Tak do zobaczenia Allie! -mrugnął do mnie. A ja pomachałam im obojgu i zamknęłam drzwi na klucz.
Gdy się odwróciłam, usłyszałam hałas dobiegający z góry. Poszłam tam w celu odnalezienia jego źródła. W moim pokoju panował chaos, zresztą jak zwykle, ale teraz coś było inaczej. Moje rzeczy były poukładane w innych miejscach niż je zostawiłam. A zdjęcia rodzinne zostały poprzestawiane. Zorientowałam się, że jednego nawet brakuje. Wtedy go zobaczyłam. Za moim oknem (nie mam pojęcia jak tam stanął) był nie kto inny jak...Carter.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Może i nudny, może i nie, ale nie obwiniajcie mnie, gdyż w szpitalu znajduję się. Ja tu już zaczynam rapować ;) A tak na poważnie, to sama nie wiem jak to ocenicie, ale ja cieszę się, że go dodałam.


Mike Cooper:





19 lat. Najlepszy przyjaciel Rachel. Uroczy, troskliwy chłopak. Typowy flirciarz. Potrafi jednak odłożyć podryw w zapomnienie, kiedy jest potrzebny komuś bliskiemu. Bywa nadopiekuńczy.

wtorek, 21 października 2014

ROZDZIAl 1 "Nowy dom"

Otworzyłam drzwi do mojego nowego mieszkania i opadła mi szczęka. Wszystko było w idealnym stanie. Biały kolor ścian oraz drewniana podłoga bardzo przypadły mi do gustu. W duchu dziękowałam mojej mamie za to, że kupiła mi TO na własność. Tak, moja mama kupiła mi oddzielne mieszkanie, co mi w żadnym stopniu nie przeszkadzało.
  Wracając do powodu opadniętej szczęki, to pod ścianą stała duża plazma, nad którą wisiały trzy jasno brązowe szafki. Naprzeciwko telewizora została umiejscowiona mała sofka tego samego koloru co ściany. Mój wzrok padł na szklane drzwi, które jak mi się wydawało prowadziły na balkon. Nie mogłam zobaczyć całego przejścia, ponieważ zostało lekko zasłonięte przez czarną firankę.
Postanowiłam zwiedzić resztę domu. Wyglądał tak mniej więcej tak:
Sypialnia:

Kuchnia:

Łazienka:

Gabinet/pracownia:

I GARDEROBA:

Ten dom jest zajebisty! Oczywiście po drodze wrzucałam swoje rzeczy do poszczególnych pomieszczeń, żeby poczuć się już jak u siebie, bo w sumie byłam u siebie. Mimo, że to serio małe mieszkanie, to dla mnie i tak jest za duży. To znaczy nie przeszkadza mi to, ale jednak to dziwne mieć tyle miejsca dla siebie. Dopiero gdy wróciłam do sypialni, zauważyłam, że jestem zmęczona. Zdecydowanie zbyt często chodzę spać. No, ale skoro już tu jestem to może jednak się zdrzemnę
***

Następnego dnia obudziłam się o 6:00 rano z tą okropną myślą, że muszę iść do tej cholernej budy na 9:00. No dobra, ale co ja będę robić do tego czasu? Podniosłam się i postanowiłam się umyć i ubrać w coś normalnego.  Wyszłam z łazienki w ręczniku i podeszłam wieszaków, które już zdążyłam zawiesić w garderobie i jako, że dzisiaj w Vancouver było ciepło, założyłam szary top z wilkiem, czarno-kremowe spodenki z ćwiekami, ciemne conversy i full cap'a.




 Z kartonu z moimi rzeczami wzięłam jeszcze słuchawki. Byłam gotowa, ale zostały mi jeszcze dwie godziny. 

 Wróciłam do pokoju. Padłam na łóżko i chwyciłam pilota włączając pierwszy lepszy program, czyli America's Next Top Model. Kiedyś na okrągło to oglądałam. Po wypowiedzi jednej z dziewczyn, które znajdowały się na mojej liście, -Odpadnij, odpadnij. Proszę odpadnij, albo się zabiję- poczułam nieprzyjemne mrowienie w żołądku. No tak, nie jadłam śniadania. Nacisnęłam przycisk stop i ruszyłam w dół po drewnianych schodach. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym się nie potknęła. Powolnym krokiem ruszyłam do kuchni. To pomieszczenie wydało mi się wyjątkowo małe, ale odpowiadało mi to, ponieważ zmieściło się tam wszystko czego potrzebowałam. Wyjęłam miskę, zalałam ją mlekiem i wsypałam płatki. Zaniosłam śniadanie do sypialni, tym razem uważałam na schodach. 
 Kiedy odcinek ANTM się skończył, a ja zjadłam moje płatki, postanowiłam już wyjść. Złapałam w rękę torbę i zbiegłam na dół. Jeszcze godzina. Może przynajmniej coś zobaczę po drodze (no chyba, że się zgubię). 

***

 Niby wiedziałam w jakim kierunku iść, ale jednak czułam się niepewnie. 
Właśnie zakładałam słuchawki, kiedy wpadłam na jakiegoś chłopaka.. A może to on wpadł na mnie.. Sama nie wiem. 
-J-ja p-przepraszam.- powiedziałam cicho i schyliłam się, by podnieść moje rzeczy, które spadły przy zderzeniu.
-To moja wina.. Nie masz za co przepraszać.-Westchnął, a ja w tym czasie spojrzałam na niego z dołu i zaniemówiłam. Był idealny. 
Kucnął obok mnie i pomógł mi zbierać rozrzucone kartki, przy czym dotknął mojej dłoni. W całym ciele poczułam ciarki. Odsunęłam - trochę za szybko - rękę. Jego wzrok padł na moją twarz, a później na koszulkę, na której był tylko wilk. Zwykły top. Nie rozumiem co w niej takiego ciekawego, że ciągle się na nią gapił. I nie. Nie gapił się na piersi, tylko na top. Mogłabym przysiądź, że na jedną nanosekundę podniosły mu się kąciki ust. 
-Carter.
-A-Allie.
-W którą stronę idziesz?
-Próbuję dojść do najbliższej szkoły..- Opuściłam głowę, bo najprawdopodobniej miałam zaczerwienione policzki.
-Odprowadzę cię. Też tam idę.-Podszedł bliżej, złapał lekko mój podbródek i pociągnął w dół, uwalniając moją wargę spomiędzy zębów. -Nie rób tego.
Zignorowałam ten gest. 
-Idziemy?-Szybko zmieniłam temat.
-Yyy..Jasne.-Wyrwałam go z nagłego zamyślenia.
Resztę drogi spędziliśmy w niezręcznej ciszy.

***

Kiedy doszliśmy do szkoły, odwrócił się do mnie i chciał coś powiedzieć, ale ja tylko bąknęłam coś na kształt:
-Dzięki. 
I ruszyłam sama w dalszą "drogę". Gdy zorientowałam się, że w szkole jest tylko około dziesięciu uczniów, zastanawiałam się dlaczego Carter przyszedł tak wcześnie. 

**Carter** 

Po dotarciu na plac naszej szkoły, chciałem jej powiedzieć....W sumie to nawet nie wiem co dokładnie. Wiem tylko, że nie mogłem z nią spędzić więcej niż pół godziny, bo zaczną się schodzić ludzie. Ale kiedy się odwróciłem, ona rzuciła tylko krótkie - Dzięki.- i odeszła.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ
I jak się podoba rozdział? :*

piątek, 17 października 2014

PROLOG

-Nie!-krzyknęłam-Nie rozumiesz, że ja nigdzie nie jadę?
-Jedziesz i w tej sprawie już nie masz nic do gadania! Zrozumiałaś młoda panno?-Nie znosiłam kiedy tak do mnie mówiła.
-Ale j..
-Jedziesz i koniec kropka.-Przerwała mi w połowie zdania.
-Nie mów tak na mnie!
W tym momencie odwróciła się na pięcie, zanim wybuchła gniewem.
-Jestem twoją matką Alyson  i mam.prawo.mówić.do.ciebie.jak.tylko.zechcę! ZROZUMIAŁAŚ?!?- Przymrużyłam oczy i natychmiastowo skierowałam się do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
  Nienawidzę tej suki. Chciałabym teraz zniknąć, albo przynajmniej mieć możliwość zniknięcia jej..


*ZASNĘŁAM*


-Zostaw mnie!-pisnęłam, cofając się o dwa kroki, kiedy się przesunął pokazując swoje ciemne  niebiesko-czerwone oczy.
Usłyszałam z jego strony ciche warknięcie,-tak jakby nie był pewny tego co robi-a potem zaryczał głośniej co mnie przeraziło. Stałam jak wryta i nie mogłam się poruszyć, chociaż w duchu byłam już jakieś 500 metrów od tego miejsca. Odważyłam się na jeszcze jedno, ostatnie spojrzenie przed śmiercią w te hipnotyzujące oczy. Gdy to zrobiłam, zorientowałam się, że to nie na mnie patrzy i zapewne nie na mnie tak warczał. Odetchnęłam z ulgą, ale skro nie o mnie tu chodziło...to o kogo?
Odwróciłam po woli głowę i zobaczyłam krwistoczerwony wzrok skupiony na "wilku" (jeśli mogę TO tak nazwać). Oboje zaczęli zbliżać się do mnie, a ja zdołałam tylko wykrzyczeć:
-POMOCY! Zostawcie mnie! Proszę...-miałam łzy w oczach.
W tej właśnie chwili poczułam lekkie szarpnięcie. Otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. 
-Oddychaj Allie. Spokojnie.- Powtarzała moja mama, której w duchu dziękowałam za to, jak potrafi mnie uspokoić.
-M-mamo..
-Wiem słońce.. Shhhh-uciszyła mnie palcem.-To pewnie przez stres. Wyjazd i te sprawy. Nie martw się.
 Oh..No tak. Wyjazd.

*CZTERY GODZINY PÓŹNIEJ*


Ustałam przy wielkim oknie, z którego obserwowałam odlatujący samolot. Zostałam poinformowana, że ja i moja mama odlatujemy za ok. 15 minut. Postanowiłam coś zjeść i ustawiłam się w zaskakująco długiej kolejce, która prowadziła do bufetu..
   Przed wyjściem z domu, znowu pokłóciłam się z mamą, ale tym razem skończyło się tylko moim naburmuszeniem i przeprosinami z obu stron. 
  Nawet nie zwróciłam uwagi, że już jestem przy bufecie, dopóki z zamyślenia nie wyrwał mnie głos:
-Co podać?
-Poproszę sok pomarańczowy oraz tosta z dżemem i  serem.
Po dwóch minutach dostałam swoje zamówienie i ruszyłam w stronę krzesełek. Siedziała tam moja mama. Uśmiechnęła się do mnie co odwzajemniłam. Kiedy kończyłam mojego tosta, który okazał się bardzo dobry, obie usłyszałyśmy, że nasz samolot już przyjechał i możemy się udać do wejścia. 
Szybkim krokiem ruszyłyśmy w stronę szczupłej blondynki, która zbierała bilety. 
Teraz nie ma odwrotu. Jestem już w środku. Pozostaje tylko czekać.. Po pięciu minutach w ciszy spędzonej po wystartowaniu, urwał mi się film.

***********************************************

-Alyson, zbudź się. Już jesteśmy.



I jak się wam podoba?

CZYTASZ=KOMENTUJESZ ♥

czwartek, 16 października 2014

Bohaterowie:

                     
                                     Sylvain Cassel:


20 lat. Seksowny, tajemniczy chłopak, którego boją się czasem nawet jego przyjaciele. Oczywiście mało kto zna jego tajemnicę czyli to kim lub jak kto woli czym jest.




 





                       

                                                 Allie Sheridan:






17 lat. Nowa w szkole. Skromna, słodka, wstydliwa oraz naturalna dziewczyna o "czystej krwi". Nastolatka ma depresje.



                                     Carter West:



20 lat. Młody, czarujący i troskliwy chłopak. Przyjaźni się z małą grupką osób i nie dopuszcza do siebie prawie nikogo z poza niej..



                                           Joy West:





16 lat. Siostra Cartera. Urocza, niska nastolatka. Otwarty i dobry charakter dziewczyny kontrastuje z tym jak powinna się zachowywać i z kim przyjaźnić.

                         Zoe Cassel:








17 lat. Jedna z sióstr Sylviana. Miła, seksowna, piękna i szalona dziewczyna, która uwielbia nowe znajomości i przygody. Kocha flirtować z chłopakami. 





    Katie West:





18 lat. Tajemnicza, ładna, opryskliwa i czasem wredna dziewczyna. Chce pomagać swojej "rodzinie", ale czasem stara się aż za bardzo i odstrasza większość ludzi przes swoje wrogie nastawienie.


  Rachel Patel:




17 lat. Tajemnicza, seksowna, ostra, dziewczyna o dobrym sercu. Często się uśmiecha. Posiada wyjątkową umiejętność poznawania ludzi "po okładce" i zazwyczaj jej to wychodzi, dlatego trzyma się blisko swoich przyjaciół, a kiedy ktoś przypadnie jej do gustu, od razu go do nich dopuszcza. Jest człowiekiem.


Michael West:




18 lat. Uroczy, miły, przyjacielski, wesoły młodszy brat Cartera.  Uwielbia zarywać do dziewczyn.

Victoria Cassel:



19 lat. Chłodna, oschła, tajemnicza i nieufna, właśnie taka jest dla nieznajomych. Rzadko się uśmiecha. Opiekuńcza w stosunku do rodziny.


Mimo, iż chłopcy mają po 20 lat, nadal chodzą do szkoły. Można powiedzieć, że to coś w rodzaju studiów, tylko bez konkretnego kierunku.

To jest kilka najważniejszych postaci. Jeśli w jakimś poście pojawi się nowa ważna osoba, to dodam ją pod postem. Zapraszam do dalszego czytania.(:

Wprowadzenie

Cześć Wszystkim! No, więc tak.. Ten blog poświęcony jest opowiadaniu(nawet nie wiem czy mogę to nazwać typowym ff)-nie tłumaczeniu- o wampirach, wilkołakach itp. Robię to na wzór książki/filmu "Zmierzch", ale proszę o to, żeby nie było komentarzy typu " Zerżnięte ze Zmierzchu", bo to właśnie takie ma być i to tak trochę na tym ma polegać. (: