piątek, 9 stycznia 2015

ROZDZIAL 3 cz. 2. "Powiedz mi!"

No i już jest! Jak u was w szkole, bo u mnie nic ciekawego. To może ja już przejdę do rozdziału ;)

-Mógłbyś mi w końcu łaskawie wytłumaczyć -głęboki wdech- CO TO DO CHOLERY BYŁO!?
Carter milczał. Tylko wstał i złapał mnie jedną ręką pod kolanami, a drugą trzymał asekuracyjnie na placach. Nie powiem, to było dosyć przyjemne. NIE! Stój! Co ja wygaduję? Przecież on robi to wbrew mojej woli!
-Złap się mojej szyi Allie.-Powiedział po kilku moich nieudanych próbach wyswobodzenia się jego wyjątkowo silnego uścisku.- Proszę. -Dodał wręcz błagalnym tonem, ściszając głos do szeptu. Nie mając siły na dalsze zmaganie się z umięśnionymi ramionami oplatającymi mnie, ustałam na jego prośbę i delikatnie oparłam głowę o wyraźnie zarysowany, ciepły tors chłopaka. Zanim się zorientowałam, wylądowałam w objęciach Morfeusza.

***

-Jak mogłem? Jestem tak nieodpowiedzialny! Musiałem się odezwać!? -Toczyłem bitwę z własnymi myślami. -Z drugiej strony Simon mógłby jej coś zrobić. A tego bym sobie nie wybaczył...Zaraz! Wróć! Co? Niby czemu miałbym sobie tego nie wybaczyć? Nic mnie z nią nie łączy. Chociaż jednak czułbym żal, bo to przecież niczemu winna osoba. Ughh! Nie mogę znieść sam siebie! - Poczułem jakiś ruch w okolicach brzucha. Spojrzałem w dół. No tak. Jak mógłbym zapomnieć , że niosę właśnie wyjątkowo piękną, niesamowitą dziewczynę, którą dopiero poznałem i która właśnie zasnęła u mnie na rękach. A no i przed którą właśnie się zdradziłem! To ostatnie wymyka mi się z pamięci kiedy tak na nią patrzę. Jest idealna w każdym calu. Ta dziewczyna to dar i przekleństwo w jednym i spadło akurat na mnie, a no i na Sylviana. Jestem przekonany, że on czuje to samo. Niemożliwym jest spotkanie jej i nie poczucie niczego szczególnego. To anioł i diabeł w tym samym ciele, a ja nie mam zamiaru go teraz stracić albo co gorsza oddać mu go. Teraz trzeba się jeszcze zająć nogą i resztą uszkodzonych części ciała tej kruchej osóbki, którą trzymam. 

***

Jedno oko, drugie ii JAAASNO! Niech ktoś zgasi te cholerne światło! -Shh! -syknęłam, kiedy zapiekły mnie oczy. Światło momentalnie zgasło, a w drzwiach pojawił się Carter...bez koszulki. Oświetlała go jedynie ciepła żarówka mojej nocnej lampki. Stał tam i pozwalał mi się cieszyć widokiem jego opalonej, delikatnie połyskującej skóry. Jestem prawie pewna, że robił to specjalnie, bo na twarzy z każdą sekundą poszerzał mu się ten bezczelny uśmieszek. Kątem oka zauważyłam, że za oknem jest już ciemno, więc odruchowo spojrzałam na zegarek. Dochodziła północ. 
-Co ty tu robisz o tej godzinie!?- Wrzasnęłam do niego, zrywając się z łóżka. Od razu tego pożałowałam. Zanim zdążyłam upaść, mój "wybawca" podbiegł i wykazał się swoim niesamowitym refleksem, łapiąc mnie. 
-A wolałabyś, żeby mnie tu teraz nie było? -Odpowiedział pytaniem na pytanie. Zaczerwieniłam się, a on zachichotał wesoło widząc moją reakcję. -No właśnie. -Ułożył mnie z powrotem na łóżku. Teraz zorientowałam się, że miałam na sobie coś innego. Na twarzy chłopaka znów pojawił się ten uśmieszek, kiedy pojął o co chcę zapytać. Znów się zaczerwieniłam, ale tym razem jestem pewna, że moja twarz była koloru pomidora. Spuściłam wzrok. -Hej, nie złość się. - złapał mój podbródek w dwa palce i delikatnie podniósł moją głowę, tak bym patrzyła mu w oczy. Nie wytrzymałam i wybuchłam głośnym, nie pohamowanym chichotem , nie mogąc dalej tego wstrzymywać. Teraz oboje pękaliśmy  ze śmiechu. -Swoją drogę masz całkiem niezły gust. - Pochwaliłam go patrząc raz jeszcze na swoje ubranie. Miałam na sobie długi, niebieski sweterek, wygodne, szare spodenki i baleriny pod kolor górnej części stroju. 


(przepraszam za średnią jakość zdjęcia)


-Dziękuję. Miło mi to słyszeć. -Odpowiedział dumnym głosem i wypiął pierś. Oboje zaczęliśmy rechotać. 
-Przestań mnie rozśmieszać! -Pacnęłam go lekko w ramię. - Nadal jestem na ciebie zła. -Próbowałam udawać rozgniewaną, smutną albo chociaż naburmuszoną, ale nie udało mi się tego utrzymywać zbyt długo, bo zaraz po tym Carter rzucił się na mnie i łaskotał aż zabrakło mi tchu.
-Hahaha! Przestań! B..błagam! Hahah! W..wystarczy! -Krzyczałam do niego przez śmiech. Nagle wstał i przerzucił mnie sobie przez ramię. -Nie! Prze..przestań! P-hahah-proszę! Puść mnie! Carter!
-Hahah, wyluzuj trochę! Przecież nic ci nie zrobię. Idziemy tylko coś zjeść.-Odpowiedział, śmiejąc się.
-Oh. Okej. Nie mogłeś tak od razu?
-Tak jest o wiele zabawniej. -Puścił mi oczko.
-Ehh..No dobra.

***

-Dlaczego nic mi nie mówiłeś? 
-Przecież mówię ci teraz Zoe. -Odpowiedziałem zbyt ostro. 
-Dobrze..-Westchnęła. - Dlaczego nie mówiłeś wcześniej?
-Nie czułem takiej potrzeby, dobra? -Powoli traciłem cierpliwość. Zoe to moją młodsza siostrzyczka, ale czasami jest nie do zniesienia. 
-Oh. -Spuściła wzrok. Kiedy go podniosła, jej oczy były jakby nieobecne, zamglone. -Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, prawda? -Powiedziała niemal szeptem. 
-Hej, oczywiście, że tak. Po prostu nie czuję się ostatnio zbyt dobrze. To wszystko.
-No niech ci będzie..-Przeciągnęła ostatnie słowo, żeby pokazać swoje niezadowolenie, ale ja nie zwróciłem na to uwagi.
-A co tu się dzieje!? Jakaś rodzinna pogawędka czy co? Dlaczego mnie tu nie było? -Victoria zadawała pytania z prędkością światła albo raczej...jej prędkością. Usiadła obok nas. -Hej, co tu się stało? -Spytała łagodnie - A raczej co tym razem zrobiłeś? Huh? -Dodała, tym razem już z typową dla niej dezaprobatą w głosie.
-To ja zrobię kawę..- Zoe wstała, by zaraz potem wyjść z pokoju.
-Zapowiada się na dłuższą rozmowę.. Mam rację? - W odpowiedzi skinąłem tylko głową.

No i jak? Przepraszam za przerwę, ale dużo rzeczy miałam na głowię. Jak myślicie o co chodzi ze sprawą Sylviana? I jak dalej potoczy się znajomość Allie i Cartera?  Piszcie śmiało :')
PS Obrazek z ubraniem to moja robota, ale przepraszam za jakość.