środa, 29 kwietnia 2015

CHAMSKA REKLAMA

Uwaga! Chamska reklama!
Otóż kiedy siedziałam sobie na fb i przeglądałam jedną z moich ulubionych stronek, dostałam nagłej weny. Tak, założyłam nowego bloga. Jest on o innej tematyce, ale mam nadzieję, że będzie ciekawy. Nie, nie kończę z AfterMidnight. Nazwa mojego nowego bloga jest dość...nietypowa. Dowiecie się o co chodzi po przeczytaniu. ZAPRASZAM!

CatsAreEverywhere (CAE)
http://opowiadanie-caecatsareeverywhere.blogspot.com

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

ROZDZIAL 4 "tylko silna wola?"

Bardzo, bardzo, ale to bardzo przepraszam za długą nieobecność. Po prostu nie mogłam się zebrać do napisania tego rozdziału. Jeszcze raz przepraszam i zapraszam do przeczytania.





Obudziłam się z dziwną myślą, że Carter będzie przy mnie. Niestety tak nie było. Zaraz.. Jakie niestety? No cóż..nie ważne. Wstając, niemal od razu upadłam. Mimo wczorajszych starań "wilko-podobnego chłopaka", kostka nadal boli. Kiedy udało mi się jakoś wywlec z łóżka, zobaczyłam idealnie dopasowane ubrania i karteczkę z moim imieniem. Czytając ją, odruchowo się uśmiechnęłam:

Mam nadzieję, że dobrze spałaś. Wybacz, ale musiałem wyjść. Mocno cię boli.? Aaa tak..zapomniałbym. Mówiłaś, że mam świetny gust, tak.? Podoba się.? Jaki znaczek stawiają na końcu dziewczyny..?  Chyba coś takiego " :* " , prawda.?  Do zobaczenia niedługo. "Twój kochany Carter. Całuski. :* "

Ubrania:


Nie jestem pewna czy nie wygrzebał u mnie jakiegoś alkoholu i nie poczęstował się..Bo wygląda na to, że właśnie to zrobił...a dopiero po tym napisał ten liścik. Teraz jestem prawie pewna, że ten chłopak w dzieciństwie mocno upadł na głowę. Tsaaa....
W sumie..to co mi szkodzi to założyć? Jest świetne. Czy to aby na pewno są moje rzeczy.? Cóż..teraz już tak.


Po przebraniu i sprzątnięci pokoju, zostało mi jeszcze pół godziny, więc skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybką kąpiel i nałożyłam lekki makijaż. Może uda się zamaskować worki pod oczami. Po skończeniu, przyjrzałam się dokładniej mojemu dziełu i z ulgą stwierdziłam, że większość śladów po nieprzespanej nocy zostało zakrytych. Zbiegłam na dół po schodach i ze zdziwieniem malującym mi się na twarzy, wzięłam w rękę czekające na mnie śniadanie. No cóż, w sumie to tylko dwie kanapki z sokiem, ale zawsze coś. Przycupnęłam na krześle i zjadłam szybko posiłek. Niestety nie było mi pisane długo rozkoszować się smakiem świeżego chleba, ponieważ byłam już prawie spóźniona. To znaczy, do rozpoczęcia lekcji zostało jeszcze mnóstwo czasu, ale ja znów miałam zamiar przyjść wcześniej. Wrzuciłam talerz do zlewu i biegiem ruszyłam do wyjścia, wcześniej zabierając ze sobą torbę.

Weszłam do głównego budynku szkoły, od razu zauważając tego, kogo szukałam. Mimo to, nie podeszłam do niego. Dobrze widziałam, że mnie obserwował, czułam na sobie jego palące spojrzenie. Dzielnie szłam dalej, kierując się po tacę z jedzeniem. Kiedy ją zdobyłam, ruszyłam w kierunku wolnego stołu. Siedziałam przy nim ze spuszczoną głową i niechętnie skubałam jedzenie, aż do momentu, gdy ktoś się do mnie nie dosiadł. Z zmieszaniem podniosłam wzrok na tego kto śmiał mi zakłócić spokój, który i tak mnie irytował. Tym kimś okazał się, a raczej okazali się chłopak, na którego wczoraj wpadłam oraz dwie piękne dziewczyny. Przyznam, że poczułam się dość onieśmielona, siedząc przy osobach o takim wyglądzie.
-Umm...przepraszam. Zajęłam wam stolik. -Powiedziałam, wstając z miejsca i odwracając się od nich. Kiedy chciałam się oddalić, poczułam lekki uścisk na nadgarstku.
-Nie. Zostań z nami. - Odwróciłam się do chłopaka i spojrzałam się na niego jak na idiotę, po czym zarumieniłam się, gdyż uświadomiłam sobie, że chciał być po prostu miły.
-Oh..- Moje policzki ponownie zapiekły, dając mi do zrozumienia, że są już stanowczo zbyt mocno czerwone. Spuściłam głowę, zakrywając twarz włosami. Powoli wróciłam na miejsce.
-Hah.! Cześć! Jestem Zoe. Wiesz, że jesteś bardzo urocza, kiedy tak robisz? Gwarantuję ci, że będziemy najlepszymi przyjaciółkami! - Wesoła brunetka entuzjastycznie podała mi rękę, szczerząc się. Odwzajemniłam uśmiech, po czym uścisnęłam lekko jej dłoń.
-Allie jestem..
-Ładne imię..-stwierdził chłopak jakby sam do siebie. Przedstawił się (jak się okazało nosi piękne imię, Sylvain), po czym lekko uniósł kąciki ust.
Ponownie tego dnia zarumieniłam się.
-Ukhm...mogłabyś się przedstawić?- Skierował ostry wzrok w stronę blondynki.
-Ugh..Victoria.- Uraczyła mnie zabójczym spojrzeniem, aby później wymusić słaby uśmiech.- Cóż..nie jest mi zbyt miło, ale wydaje mi się, że jesteś dość bystra i już to zauważyłaś. - Odwróciłam wzrok i kogo zobaczyłam? Oczywiście Cartera zabijającego wzrokiem...właściwie kogo? Myślę, że Sylvaina, ale nie jestem tego w stu procentach pewna.

***

Siedziałem spokojnie i jadłem posiłek, ale tylko dopóki krwiopijcy nie zebrali się wokół...niej. Nie mogłem się powstrzymać i wpatrywałem się w nich bez przerwy. Aż kipiałem ze złości, kiedy Allie rumieniła się po usłyszeniu, jak sądzę, komplementów, które jej prawił. Uroczo się śmiała. Była taka delikatna. Miała na sobie nawet ubranie, które jej przygotowałem. To słodkie. Założę się, że ta ciota ją skrzywdzi. Jeśli jej nie zabije, to na pewno spróbuje. Ewentualnie rozkocha w sobie, żeby później złamać jej serce. Na co oczywiście nie mam zamiaru pozwolić. Rozmyślając tak, nie zwróciłem nawet uwagi na to, że dziewczyna odwróciła się i wlepiała wzrok właśnie w mnie. Spojrzałem jej w oczy i długo nie mogłem się oderwać. Kiedy to zrobiłem, odwróciłem się szybko do mojego rodzeństwa. Oczywiście zauważyli moje chwilowe rozkojarzenie. Michael kopnął mnie- dość mocno -pod stołem. Syknąłem z bólu.
-Za co to do kurwy nędzy było!?- Nie czekałem na odpowiedź brata i mu oddałem.
-Za bycie idiotą!- Krzyknął szeptem, choć widziałem, że ciężko mu nad sobą panować. Zresztą tak samo jak mi.
-Ach tak!?- Ponownie oberwał, tym razem jeszcze mocniej.
-Ależ oczywiście! -Przestał się powstrzymywać i przywalił mi prosto w szczękę. A to jebany skurwiel. Czułem, że moje oczy automatycznie pociemniały. Wstałem, odrzucając za siebie krzesło, na którym siedziałem. Młody oberwał w tę niewyparzoną mordę. Teraz wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu, gapili się właśnie na nas. W tej chwili mnie to nie obchodziło. Michael obszedł stół, przy którym jeszcze siedziały nasze siostry, po czym rzucił się na mnie. Jest młodszy i słabszy, więc z łatwością utrzymałem się na nogach. Kopnąłem go z kolanka w brzuch, aby później przyłożyć mu z łokcia w bok i wywalić na twardą podłogę. Myślałem, że da już spokój, ale on pociągnął mnie za sobą, abym upadł obok niego. Otrząsnął się i wstał, a ja zaraz za nim. Kiedy bójka trwała w najlepsze, a na naszych twarzach pojawiało się coraz więcej wyraźnych szram i krwi, poczułem lekko odczuwalny dotyk na lewym ramieniu. Odwróciłem się lekko zmieszany. Moje tęczówki rozszerzyły się, kiedy zobaczyłem do kogo należy ręka, nadal kurczowo trzymająca się mojego ramienia. Nie czułem już uderzeń w klatkę piersiową, które zadawał mi brat. Stałem tam jak oniemiały i patrzyłem jej w duże oczy. Zerkając do tyłu wysunąłem pięść, którą oczywiście oberwał Michael. Kiedy nie patrzyłem, dziewczyna wślizgnęła się pomiędzy nas i używając całej swojej siły popchnęła mnie i młodego w dwie, oddzielne strony tak, że obaj polecieliśmy na stoły (łamiąc je). Podniosłem się i razem z Michaelem wpatrywaliśmy się w nią z ogromnym zdziwieniem, podziwem i zmieszaniem. Z jakiegoś powodu nie mogąc się ruszyć. Wokół nadal stała bardzo duża gromada ludzi. Natomiast dziewczyna, która najwidoczniej sama zdziwiła się swoją siłą, uciekła. Bez słowa wybiegła ze szkoły, nie patrząc przed siebie.





I jak wrażenia? Jak myślicie, co tam się właściwie stało?


CZYTASZ=KOMENTUJESZ =)

piątek, 9 stycznia 2015

ROZDZIAL 3 cz. 2. "Powiedz mi!"

No i już jest! Jak u was w szkole, bo u mnie nic ciekawego. To może ja już przejdę do rozdziału ;)

-Mógłbyś mi w końcu łaskawie wytłumaczyć -głęboki wdech- CO TO DO CHOLERY BYŁO!?
Carter milczał. Tylko wstał i złapał mnie jedną ręką pod kolanami, a drugą trzymał asekuracyjnie na placach. Nie powiem, to było dosyć przyjemne. NIE! Stój! Co ja wygaduję? Przecież on robi to wbrew mojej woli!
-Złap się mojej szyi Allie.-Powiedział po kilku moich nieudanych próbach wyswobodzenia się jego wyjątkowo silnego uścisku.- Proszę. -Dodał wręcz błagalnym tonem, ściszając głos do szeptu. Nie mając siły na dalsze zmaganie się z umięśnionymi ramionami oplatającymi mnie, ustałam na jego prośbę i delikatnie oparłam głowę o wyraźnie zarysowany, ciepły tors chłopaka. Zanim się zorientowałam, wylądowałam w objęciach Morfeusza.

***

-Jak mogłem? Jestem tak nieodpowiedzialny! Musiałem się odezwać!? -Toczyłem bitwę z własnymi myślami. -Z drugiej strony Simon mógłby jej coś zrobić. A tego bym sobie nie wybaczył...Zaraz! Wróć! Co? Niby czemu miałbym sobie tego nie wybaczyć? Nic mnie z nią nie łączy. Chociaż jednak czułbym żal, bo to przecież niczemu winna osoba. Ughh! Nie mogę znieść sam siebie! - Poczułem jakiś ruch w okolicach brzucha. Spojrzałem w dół. No tak. Jak mógłbym zapomnieć , że niosę właśnie wyjątkowo piękną, niesamowitą dziewczynę, którą dopiero poznałem i która właśnie zasnęła u mnie na rękach. A no i przed którą właśnie się zdradziłem! To ostatnie wymyka mi się z pamięci kiedy tak na nią patrzę. Jest idealna w każdym calu. Ta dziewczyna to dar i przekleństwo w jednym i spadło akurat na mnie, a no i na Sylviana. Jestem przekonany, że on czuje to samo. Niemożliwym jest spotkanie jej i nie poczucie niczego szczególnego. To anioł i diabeł w tym samym ciele, a ja nie mam zamiaru go teraz stracić albo co gorsza oddać mu go. Teraz trzeba się jeszcze zająć nogą i resztą uszkodzonych części ciała tej kruchej osóbki, którą trzymam. 

***

Jedno oko, drugie ii JAAASNO! Niech ktoś zgasi te cholerne światło! -Shh! -syknęłam, kiedy zapiekły mnie oczy. Światło momentalnie zgasło, a w drzwiach pojawił się Carter...bez koszulki. Oświetlała go jedynie ciepła żarówka mojej nocnej lampki. Stał tam i pozwalał mi się cieszyć widokiem jego opalonej, delikatnie połyskującej skóry. Jestem prawie pewna, że robił to specjalnie, bo na twarzy z każdą sekundą poszerzał mu się ten bezczelny uśmieszek. Kątem oka zauważyłam, że za oknem jest już ciemno, więc odruchowo spojrzałam na zegarek. Dochodziła północ. 
-Co ty tu robisz o tej godzinie!?- Wrzasnęłam do niego, zrywając się z łóżka. Od razu tego pożałowałam. Zanim zdążyłam upaść, mój "wybawca" podbiegł i wykazał się swoim niesamowitym refleksem, łapiąc mnie. 
-A wolałabyś, żeby mnie tu teraz nie było? -Odpowiedział pytaniem na pytanie. Zaczerwieniłam się, a on zachichotał wesoło widząc moją reakcję. -No właśnie. -Ułożył mnie z powrotem na łóżku. Teraz zorientowałam się, że miałam na sobie coś innego. Na twarzy chłopaka znów pojawił się ten uśmieszek, kiedy pojął o co chcę zapytać. Znów się zaczerwieniłam, ale tym razem jestem pewna, że moja twarz była koloru pomidora. Spuściłam wzrok. -Hej, nie złość się. - złapał mój podbródek w dwa palce i delikatnie podniósł moją głowę, tak bym patrzyła mu w oczy. Nie wytrzymałam i wybuchłam głośnym, nie pohamowanym chichotem , nie mogąc dalej tego wstrzymywać. Teraz oboje pękaliśmy  ze śmiechu. -Swoją drogę masz całkiem niezły gust. - Pochwaliłam go patrząc raz jeszcze na swoje ubranie. Miałam na sobie długi, niebieski sweterek, wygodne, szare spodenki i baleriny pod kolor górnej części stroju. 


(przepraszam za średnią jakość zdjęcia)


-Dziękuję. Miło mi to słyszeć. -Odpowiedział dumnym głosem i wypiął pierś. Oboje zaczęliśmy rechotać. 
-Przestań mnie rozśmieszać! -Pacnęłam go lekko w ramię. - Nadal jestem na ciebie zła. -Próbowałam udawać rozgniewaną, smutną albo chociaż naburmuszoną, ale nie udało mi się tego utrzymywać zbyt długo, bo zaraz po tym Carter rzucił się na mnie i łaskotał aż zabrakło mi tchu.
-Hahaha! Przestań! B..błagam! Hahah! W..wystarczy! -Krzyczałam do niego przez śmiech. Nagle wstał i przerzucił mnie sobie przez ramię. -Nie! Prze..przestań! P-hahah-proszę! Puść mnie! Carter!
-Hahah, wyluzuj trochę! Przecież nic ci nie zrobię. Idziemy tylko coś zjeść.-Odpowiedział, śmiejąc się.
-Oh. Okej. Nie mogłeś tak od razu?
-Tak jest o wiele zabawniej. -Puścił mi oczko.
-Ehh..No dobra.

***

-Dlaczego nic mi nie mówiłeś? 
-Przecież mówię ci teraz Zoe. -Odpowiedziałem zbyt ostro. 
-Dobrze..-Westchnęła. - Dlaczego nie mówiłeś wcześniej?
-Nie czułem takiej potrzeby, dobra? -Powoli traciłem cierpliwość. Zoe to moją młodsza siostrzyczka, ale czasami jest nie do zniesienia. 
-Oh. -Spuściła wzrok. Kiedy go podniosła, jej oczy były jakby nieobecne, zamglone. -Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, prawda? -Powiedziała niemal szeptem. 
-Hej, oczywiście, że tak. Po prostu nie czuję się ostatnio zbyt dobrze. To wszystko.
-No niech ci będzie..-Przeciągnęła ostatnie słowo, żeby pokazać swoje niezadowolenie, ale ja nie zwróciłem na to uwagi.
-A co tu się dzieje!? Jakaś rodzinna pogawędka czy co? Dlaczego mnie tu nie było? -Victoria zadawała pytania z prędkością światła albo raczej...jej prędkością. Usiadła obok nas. -Hej, co tu się stało? -Spytała łagodnie - A raczej co tym razem zrobiłeś? Huh? -Dodała, tym razem już z typową dla niej dezaprobatą w głosie.
-To ja zrobię kawę..- Zoe wstała, by zaraz potem wyjść z pokoju.
-Zapowiada się na dłuższą rozmowę.. Mam rację? - W odpowiedzi skinąłem tylko głową.

No i jak? Przepraszam za przerwę, ale dużo rzeczy miałam na głowię. Jak myślicie o co chodzi ze sprawą Sylviana? I jak dalej potoczy się znajomość Allie i Cartera?  Piszcie śmiało :')
PS Obrazek z ubraniem to moja robota, ale przepraszam za jakość. 

wtorek, 23 grudnia 2014

WESOŁYCH ŚWIĄT!

Cześć wszystkim! Z racji tego, że już jutro mamy Wigilię, chciałabym wam wszystkim złożyć najserdeczniejsze życzenia! No, więc tak..Życzę wam: Oczywiście zdrowia, - wam, jak i waszych najbliższym - bo to najważniejsze, duużo prezentów pod choinką -tych małych i tych większych - przyjemnej atmosfery, rozśpiewanych domowników wraz z gośćmi, wiele zbyt ciasnych uścisków, spełnienia najskrytszych marzeń, uśmiechów od ucha do ucha na waszych twarzach oraz tego, że spędzicie te Święta w gronie najbliższych ♥

środa, 17 grudnia 2014

ROZDZIAL 3 cz. 1. "Powiedz mi!"

No i jest! Chcę tylko wam powiedzieć, że tekst pisany w jak to się mówi...kwadratowym nawiasie to wymiana myśli. Słyszą ją tylko dwie osoby, które ją prowadzą.   Np. -[Nie dotykaj jej!] albo -[Nie chcemy cię tu. Czaisz?]   -przykłady nie są wzięte z żadnego z rozdziałów (z tego co wiem xD). 

**Sylvian**

Siedziałem bez ruchu na kanapie już dobrych kilka godzin. W końcu postanowiłem się ruszyć, ale to nie wyszło mi na dobre. Kiedy wstałem, dostałem jednego z tych swoich "ataków" złości i zacząłem pięściami uderzać w ścianę, robiąc w niej dziury. Jedna za drugą. Moje knykcie pobielały od siły zaciskania pięści, aby chwilę później stać się czerwone od krwi delikatnie się z nich sączącej.  Dotknąłem jej lekko opuszkami palców. Była zimna. Zresztą jak zwykle.
-Sylvian! Co to do cholery było? - Usłyszałem głos mojej siostry dochodzący z innej części domu.
-Nic..tylko się potknąłem, okej? - Ostatnie słowo wypowiedziałem nieco ostrzej niż miałem w zamiarze, ale nie obchodziło mnie to w tej chwili.
-To brzmiało raczej jak...-Nie dokończyła  zdania, bo w tej chwili stanęła w drzwiach mojego pokoju. Zakrywając lekko otwartą buzię, podbiegła do mnie i szybko złapała mnie za rękę.
-O mój boże..Sylvian..-Zaszkliły jej się odrobinę oczy. Delikatnie przetarłem moim dużym kciukiem łzę, która spłynęła po tej drobnej twarzyczce mojej młodszej siostry.
-Zoe..nie płacz, nic mi nie jest.- Mój głos był zadziwiająco spokojny. Zawsze tak jest, jeśli chodzi o Zoe.
-Przecież widzę.- Odwróciła moją twarz w kierunku lustra. Wyglądałem dość...niecodziennie. Pod nosem majaczyła się zaschnięta krew, dolna warga spuchła, a na policzku widoczne były liczne zadrapania. Do tego dochodziły jeszcze moje dłonie. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak musiała to odebrać ta delikatna dziewczyna stojąca tuż obok mnie, mimo tego, że wiedziała, że te rany nie robią na mnie wrażenia. Moje silne ramiona oplotły ją w opiekuńczym geście.
-Zooo. - Dźgnąłem ją w bok i szeroko się uśmiechnąłem, co na nią podziałało. Odwzajemniła mój gest.
-Teraz powiedz mi co się stało. Proooszę..-spojrzała na mnie z dołu tymi wielkimi oczami. Nie mogłem jej odmówić.

**Allie**

Stałam w tym miejscu nie poruszając się nawet o milimetr. To trwało już kilka długich minut. Gapiłam się prosto w jego oczy nie mogąc przestać. Były dziwnie złotawe. To chyba jeden z głównych powodów, dla których robiłam to co robiłam. Po prostu nie umiem tego wytłumaczyć, ale czułam dziwne uczucie tam w środku. Carter wyglądał uroczo, tajemniczo, groźnie i zawadiacko, a to wszystko za jednym razem. Wydawać by się mogło, że to nie możliwe, a jednak. On również ani drgnął, co mnie zdziwiło, bo myślałam, że jednak ucieknie. Podeszłam bliżej i odruchowo wyciągnęłam rękę do przodu. Chłopak stojący przede mną delikatnie odsunął się na bok, by za chwilę całkiem zeskoczyć. W tej chwili nie myślałam. Rzuciłam się za nim biegiem przez pokój, a później na biurko i przez okno. Od razu wyskoczyłam, chcąc go do gonić. Nie poszło po mojej myśli. Jeszcze z okna krzyczałam:
-Carter! Carter stój! Słyszysz!? - by za chwile upaść z głuchym hukiem na zimną ziemię.
Carter prędko się odwrócił. Przez ułamek sekundy widziałam w jego oczach ból i zmartwienie, może nawet strach. Jednak po chwili zastąpiła je okrutna obojętność. Mimo niej chłopak momentalnie ruszył biegiem w moją stronę. Przykucnął objął swoimi dużymi dłońmi moje barki. Powieki same mi się zamykały. Jedyne co jeszcze słyszałam to:
Allie, nie zasypiaj! Zostań ze mną, słyszysz?
Później czułam tylko jak ktoś oplata mnie silnymi ramionami i unosi w górę.

***


Uchyliłam lekko powieki. Momentalnie poraziło mnie światło. Kiedy udało mi się jednak otworzyć oczy, byłam trochę zdziwiona tym, że siedzę na liściach gdzieś w lesie. W pobliżu nie było śladu chłopaka. Czy to możliwe, że mnie tu zostawił? Przecież nic o nim nie wiem, więc...nie. Nie mógłby. Chyba. W tej chwili usłyszałam dźwięk łamanej gałęzi, a zaraz po tym szelest liści. Odwróciłam się w tamtą stronę trochę zbyt szybko, bo poczułam ból w kostce i kilku innych częściach ciała. Znalazłam źródło hałasu. Ogromny wilk wyszedł z najbliższych krzaków i powoli się zbliżał, warcząc nisko.  
Kiedy był już stanowczo za blisko i chciał do mnie doskoczyć, znikąd pojawił się Carter. Zasłonił moją drobną figurę swoim własnym ciałem.
-Stój! Nie możesz! Nawet nie waż się zrobić jej krzywdy, jasne!? - Jego oczy były złotego koloru, tak jak i napastnika. Chłopak w napadzie złości, zbyt mocno ścisnął mój nadgarstek. Pisnęłam jak najciszej..

**Carter**

-Stój! Nie możesz! Nawet nie waż się zrobić jej krzywdy, jasne!? -Naskoczyłem na niego, zakrywając Allie swoim ciałem.
-[Ja już nie muszę, sam to zrobiłeś Carter.]
-[O czym ty do chuja..] - W tej chwili zdałem sobie sprawę z tego co robię i co właśnie usłyszałem z ust dziewczyny stojącej za mną. Simon odbiegł zanim zdążyłem cokolwiek mu przekazać. Momentalnie odwróciłem się na pięcie. Słysząc powtarzający się cichy pisk. Jej oczy były zaszklone przez łzy, które...ja wywołałem.
-S..sprawiasz mi ból.-jej głos załamał się przy końcu. Naprawdę nie miałem zamiaru tego zrobić. To się stało tak nagle.
-Allie - wyciągnąłem rękę, ale odsunęła się. -J..ja -przerwałem- p..przepraszam. -Spuściłem głowę i przygryzłem mocno wargę. - Po prostu..przepraszam. - Przycisnąłem ją lekko do mojego torsu, zanim miała okazję mnie odepchnąć. -Przepraszam cię Allie. Wiesz? Przepraszam -Wyszeptałem jej do ucha najdelikatniej jak tylko potrafiłem.

I jak tam pierwsza część rozdziału? Trochę krótka, ale co tam. ;) 

wtorek, 2 grudnia 2014

ROZDZIAL 2 "Opanuj się Allie"


**Allie**           

Lekcja biologii ciągnęła się niemiłosiernie długo, a ja chciałam jak najszybciej wyrwać się z tej szkoły. Kiedy profesor próbował wkuć coś do naszych nastoletnich, zamyślonych głów, ja zaczęłam rysować coś co przypominało mi wilka, ale jednak było większe i...sama nie wiem jak to opisać czy nazwać. Nie jestem pewna dlaczego, ale szkicując to, wzorowałam się na...Carterze. Tak, rysując wilkopodobne......coś wzorowałam się na przystojnym chłopaku. Powiecie, że jestem dziwna, stuknięta,  głupia? Nie. Jest w nim taka część, która w najmniejszym stopniu nie przypomina mi zwykłego, beztroskiego nastolatka. Gdy zerknęłam na niego, by dokończyć swoje dzieło (dokładniej, chciałam przyjrzeć się jego oczom i je narysować), on odwrócił się w tym samym momencie. Zamarłam. Spotkaliśmy się wzrokiem, a on momentalnie spuścił wzrok, ale nie odwrócił się, tylko przez moment wpatrywał się w nadruk mojej koszulki. Zwykła koszulka, a on akurat na nią zwrócił uwagę.  Spojrzałam w miejsce, w które tak intensywnie się wpatrywał i zorientowałam się, że na tej koszulce jest właśnie  wilk. Zawiesiłam głowę dość nisko, uważając przy tym, żeby profesor Harrison nic nie zauważył. Gdy ponownie podniosłam wzrok, wywnioskowałam, że Carter uparcie trzyma przy swoim i nadal się na mnie patrzy. Zachichotałam do siebie, kiedy nad chłopakiem stanął wysoki mężczyzna i dość głośno odchrząknął. Profesor właśnie miał otwierać usta i zaczynać swoją typową nauczycielską gadkę, ale uprzedził go głośny dzwonek, który ucieszył chyba wszystkich znajdujących się w tej klasie. Łącznie ze szkieletem stojącym w kącie.

**Carter**           

Wyszedłem z klasy dość szybkim krokiem i od razu skierowałem się do naszego stolika. Mówiąc "naszego" miałem namyśli stolik mój, Katie, Joy i Michael'a. Wlicza się do tego jeszcze reszta mojego rodzeństwa, które jest trochę...nieistotne. Usiadłem na krześle, opierając nogi o stół i wróciłem myślami do tego co miało miejsce przed chwilą. Siedziałem i czekałem sam nie wiem na co. Nie pofatygowałem się nawet po jakieś jedzenie, bo wiedziałem, że w tej sprawie mogę liczyć na Katie i Joy. Podniosłem głowę, żeby sprawdzić, czy jeszcze nie idą, ale ten kogo zobaczyłem, to nie moje siostry, tylko ta dziewczyna jak ona...Allie. Myślałem, że podejdzie i zagada myśląc, że się zaprzyjaźnimy, jak każdy nowy , ale nie. Zerknęła na mnie i ruszyła w stronę pustego stolika. Nie spodziewałem się tego.  Dziewczyna patrzyła tylko na tacę, którą niosła, tak jakby to był cały jej świat i w tym momencie wpadła na jakiegoś kolesia. To było do przewidzenia. Ale chwila...oh, to nie był jakiś koleś. To był ten skurwiel...Sylvian.


     **Allie**             

Znowu wpatrywał się we mnie z taką intensywnością. Jeśli miał nadzieję, że z nim usiądę, to była ona trochę zbędna. Bo zdecydowanie nie miałam ochoty siadać z chłopakiem, którego dopiero poznałam. Odwróciłam się szybko na pięcie i skierowałam się w odwrotnym kierunku. Ostatni raz spojrzałam na niego kątem oka i zawiesiłam nisko głowę. W tej chwili taca, którą trzymałam wydała mi się wyjątkowo interesująca. Szłam przed siebie dopóki nie wpadłam na kogoś. Kiedy podniosłam wzrok, moim oczom ukazał się przystojny i bardzo onieśmielający chłopak.  Kucnęłam, żeby podnieść tacę, którą upuściłam, a on zrobił to samo. W tym momencie nasze dłonie się złączyły (znów to samo), ale tak szybko jak poczułam jego dotyk, tak szybko on zniknął. Szkoda, bo całkiem mi się to podobało. Zarumieniłam przez swoje myśli. Podniosłam głowę, tylko po to by zobaczyć piękne, czekoladowe tęczówki wpatrzone prosto we mnie. Przeszło mi przez myśl, że mam coś na twarzy.  Nie ruszał się, dopóki nie zerknął na moją koszulkę. Kiedy to zrobił, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ocknął się i po prostu odszedł w innym kierunku. Usiadł z jakąś dość ładną dziewczyną. Co ja gadam, ona była chyba ósmym cudem świata, a ja byłam...sobą. Zdziwiłam się, kiedy przyłapałam samą siebie na tym jak zareagowałam.  Przecież ja go nawet nie znam. On nie wie jak się nazywam, a ja nie wiem jak on się nazywa.  Jednak jest to coś co mnie do niego ciągnie. Ten emanujący od niego chłód, zdaje się być odpychający, ale na mnie działa odwrotnie. To mnie przeraża.

***

Resztę dnia spędziłam na unikaniu obojga z chłopaków. Czasem jednak karciłam samą siebie za to, że nie mogłam oderwać od nich wzroku. To naprawdę działa jak czary. Nawet kiedy odwróceni są plecami, a ja tylko zerknę, po chwili już wpatruję się w nich, nawet się z tym nie kryjąc. Mówiłam sobie już dzisiaj kilka razy: - opanuj się Allie! - ale niestety nie pomagało. To okropne. Naprawdę nie mogę przestać na nich patrzeć, a co dopiero o nich myśleć. No i tak idąc korytarzem wpadłam na kogoś..znowu.
-O kurwa, sorry. -mruknęłam, ale zanim zdążyłam odejść, czyjaś ręka pociągnęła mnie do tyłu.
-Cześć, nic nie szkodzi. To ty jesteś ta nowa, tak? - Przede mną stała wesoła, szeroko uśmiechnięta blondynka.
-Tak -bąknęłam. -Allie -podałam jej rękę, a ona jeszcze bardziej się wyszczerzyła.
-Rachel. Miło mi. Wiesz co? Chyba wpadłaś mojemu koledze - wybuchła perlistym śmiechem , zakrywając usta dłonią. Dopiero teraz zwróciłam uwagę, że jest bardzo ładna.  Ma gęste brwi, ale to tylko dodaje jej tylko swego rodzaju uroku.
- Oh, naprawdę? -Zerknęłam we wskazanym kierunku. Moim oczom ukazał się przystojny blondyn. Szeroko się uśmiechnęłam i pomachałam mu lekko samymi palcami. W jego oczach błysnęło coś jak połączenie zdziwienia i radości, ale szybko mi odmachał i mrugnął jednym okiem.  Przygryzłam mocno dolną wargę i lekko zarumieniłam. Postanowiłam się odwrócić do nowo poznanej dziewczyny, aby uniknąć większego zażenowania.
-Już cię polubił. Świetna akcja. Jesteś urodzoną flirciarą. - znów ten perlisty śmiech. To naprawdę brzmi jak delikatny śpiew.
-Ja? Chyba coś ci się przewidziało! Flirt to coś co sprawia mi największą trudność ze wszystkich możliwych rzeczy. Naprawdę. To był taki odruch. - po raz kolejny przygryzłam wargę.
-Dobra chodźmy już. Może wpadniesz dziś do mnie?
-Wolałabym jednak, żebyś to ty mnie odwiedziła, co ty na to? Mam nowe mieszkanie. -uśmiechnęłam się lekko, a ona odwzorowała mój wyraz twarzy.
-Do zobaczenia!
-Paa! Już nie mogę się doczekać!
-Ja też - pomachałam jej na odchodne.


***

Po siedemnastej już czekałam na Rachel. Wcześniej wystarczająco dużo wysprzątałam, więc teraz mogłam spokojnie odpocząć. Umówiłyśmy się na 17:30. Podałam jej adres domu, który zresztą zdążyłam już zapamiętać. Od dawna brakowało mi wsparcia kogoś bliskiego, a naprawdę wydawało mi się, że mogę jej zaufać. Po piętnastu minutach czekania, zadzwonił dzwonek. Otworzyłam drzwi jednym ruchem i szeroko się uśmiechnęłam.
-Hej.
-Hej. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale... - w tym momencie odsunęła na bok, a moim oczom ukazał się blondyn, którego Rachel dzisiaj mi pokazywała.
-Umm..cześć. Allie-podałam mu nieśmiało rękę.
-Mike. Wreszcie mogę cię poznać-wyszczerzył się i odwzajemnił mój gest.
-Miło mi. - zaśmiałam się. -Oh, zapomniałam. Wejdźcie. -wszyscy wesoło chichotali.
Kiedy byli już w środku, ciągle się rozglądali, więc wpadłam na pomysł..
-Może was oprowadzę, co?
-Okej. Chętnie się rozejrzymy, prawda Mike? - dźgnęła go łokciem.
-Um..ta jasne.- Wymusił uśmiech, aby ukryć tą zawiechę.
- To idziemy?
-Tak, czemu nie?

***

-Paa!
-Do zobaczenia w szkole!
-Tak do zobaczenia Allie! -mrugnął do mnie. A ja pomachałam im obojgu i zamknęłam drzwi na klucz.
Gdy się odwróciłam, usłyszałam hałas dobiegający z góry. Poszłam tam w celu odnalezienia jego źródła. W moim pokoju panował chaos, zresztą jak zwykle, ale teraz coś było inaczej. Moje rzeczy były poukładane w innych miejscach niż je zostawiłam. A zdjęcia rodzinne zostały poprzestawiane. Zorientowałam się, że jednego nawet brakuje. Wtedy go zobaczyłam. Za moim oknem (nie mam pojęcia jak tam stanął) był nie kto inny jak...Carter.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Może i nudny, może i nie, ale nie obwiniajcie mnie, gdyż w szpitalu znajduję się. Ja tu już zaczynam rapować ;) A tak na poważnie, to sama nie wiem jak to ocenicie, ale ja cieszę się, że go dodałam.


Mike Cooper:





19 lat. Najlepszy przyjaciel Rachel. Uroczy, troskliwy chłopak. Typowy flirciarz. Potrafi jednak odłożyć podryw w zapomnienie, kiedy jest potrzebny komuś bliskiemu. Bywa nadopiekuńczy.

wtorek, 21 października 2014

ROZDZIAl 1 "Nowy dom"

Otworzyłam drzwi do mojego nowego mieszkania i opadła mi szczęka. Wszystko było w idealnym stanie. Biały kolor ścian oraz drewniana podłoga bardzo przypadły mi do gustu. W duchu dziękowałam mojej mamie za to, że kupiła mi TO na własność. Tak, moja mama kupiła mi oddzielne mieszkanie, co mi w żadnym stopniu nie przeszkadzało.
  Wracając do powodu opadniętej szczęki, to pod ścianą stała duża plazma, nad którą wisiały trzy jasno brązowe szafki. Naprzeciwko telewizora została umiejscowiona mała sofka tego samego koloru co ściany. Mój wzrok padł na szklane drzwi, które jak mi się wydawało prowadziły na balkon. Nie mogłam zobaczyć całego przejścia, ponieważ zostało lekko zasłonięte przez czarną firankę.
Postanowiłam zwiedzić resztę domu. Wyglądał tak mniej więcej tak:
Sypialnia:

Kuchnia:

Łazienka:

Gabinet/pracownia:

I GARDEROBA:

Ten dom jest zajebisty! Oczywiście po drodze wrzucałam swoje rzeczy do poszczególnych pomieszczeń, żeby poczuć się już jak u siebie, bo w sumie byłam u siebie. Mimo, że to serio małe mieszkanie, to dla mnie i tak jest za duży. To znaczy nie przeszkadza mi to, ale jednak to dziwne mieć tyle miejsca dla siebie. Dopiero gdy wróciłam do sypialni, zauważyłam, że jestem zmęczona. Zdecydowanie zbyt często chodzę spać. No, ale skoro już tu jestem to może jednak się zdrzemnę
***

Następnego dnia obudziłam się o 6:00 rano z tą okropną myślą, że muszę iść do tej cholernej budy na 9:00. No dobra, ale co ja będę robić do tego czasu? Podniosłam się i postanowiłam się umyć i ubrać w coś normalnego.  Wyszłam z łazienki w ręczniku i podeszłam wieszaków, które już zdążyłam zawiesić w garderobie i jako, że dzisiaj w Vancouver było ciepło, założyłam szary top z wilkiem, czarno-kremowe spodenki z ćwiekami, ciemne conversy i full cap'a.




 Z kartonu z moimi rzeczami wzięłam jeszcze słuchawki. Byłam gotowa, ale zostały mi jeszcze dwie godziny. 

 Wróciłam do pokoju. Padłam na łóżko i chwyciłam pilota włączając pierwszy lepszy program, czyli America's Next Top Model. Kiedyś na okrągło to oglądałam. Po wypowiedzi jednej z dziewczyn, które znajdowały się na mojej liście, -Odpadnij, odpadnij. Proszę odpadnij, albo się zabiję- poczułam nieprzyjemne mrowienie w żołądku. No tak, nie jadłam śniadania. Nacisnęłam przycisk stop i ruszyłam w dół po drewnianych schodach. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym się nie potknęła. Powolnym krokiem ruszyłam do kuchni. To pomieszczenie wydało mi się wyjątkowo małe, ale odpowiadało mi to, ponieważ zmieściło się tam wszystko czego potrzebowałam. Wyjęłam miskę, zalałam ją mlekiem i wsypałam płatki. Zaniosłam śniadanie do sypialni, tym razem uważałam na schodach. 
 Kiedy odcinek ANTM się skończył, a ja zjadłam moje płatki, postanowiłam już wyjść. Złapałam w rękę torbę i zbiegłam na dół. Jeszcze godzina. Może przynajmniej coś zobaczę po drodze (no chyba, że się zgubię). 

***

 Niby wiedziałam w jakim kierunku iść, ale jednak czułam się niepewnie. 
Właśnie zakładałam słuchawki, kiedy wpadłam na jakiegoś chłopaka.. A może to on wpadł na mnie.. Sama nie wiem. 
-J-ja p-przepraszam.- powiedziałam cicho i schyliłam się, by podnieść moje rzeczy, które spadły przy zderzeniu.
-To moja wina.. Nie masz za co przepraszać.-Westchnął, a ja w tym czasie spojrzałam na niego z dołu i zaniemówiłam. Był idealny. 
Kucnął obok mnie i pomógł mi zbierać rozrzucone kartki, przy czym dotknął mojej dłoni. W całym ciele poczułam ciarki. Odsunęłam - trochę za szybko - rękę. Jego wzrok padł na moją twarz, a później na koszulkę, na której był tylko wilk. Zwykły top. Nie rozumiem co w niej takiego ciekawego, że ciągle się na nią gapił. I nie. Nie gapił się na piersi, tylko na top. Mogłabym przysiądź, że na jedną nanosekundę podniosły mu się kąciki ust. 
-Carter.
-A-Allie.
-W którą stronę idziesz?
-Próbuję dojść do najbliższej szkoły..- Opuściłam głowę, bo najprawdopodobniej miałam zaczerwienione policzki.
-Odprowadzę cię. Też tam idę.-Podszedł bliżej, złapał lekko mój podbródek i pociągnął w dół, uwalniając moją wargę spomiędzy zębów. -Nie rób tego.
Zignorowałam ten gest. 
-Idziemy?-Szybko zmieniłam temat.
-Yyy..Jasne.-Wyrwałam go z nagłego zamyślenia.
Resztę drogi spędziliśmy w niezręcznej ciszy.

***

Kiedy doszliśmy do szkoły, odwrócił się do mnie i chciał coś powiedzieć, ale ja tylko bąknęłam coś na kształt:
-Dzięki. 
I ruszyłam sama w dalszą "drogę". Gdy zorientowałam się, że w szkole jest tylko około dziesięciu uczniów, zastanawiałam się dlaczego Carter przyszedł tak wcześnie. 

**Carter** 

Po dotarciu na plac naszej szkoły, chciałem jej powiedzieć....W sumie to nawet nie wiem co dokładnie. Wiem tylko, że nie mogłem z nią spędzić więcej niż pół godziny, bo zaczną się schodzić ludzie. Ale kiedy się odwróciłem, ona rzuciła tylko krótkie - Dzięki.- i odeszła.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ
I jak się podoba rozdział? :*