środa, 29 kwietnia 2015

CHAMSKA REKLAMA

Uwaga! Chamska reklama!
Otóż kiedy siedziałam sobie na fb i przeglądałam jedną z moich ulubionych stronek, dostałam nagłej weny. Tak, założyłam nowego bloga. Jest on o innej tematyce, ale mam nadzieję, że będzie ciekawy. Nie, nie kończę z AfterMidnight. Nazwa mojego nowego bloga jest dość...nietypowa. Dowiecie się o co chodzi po przeczytaniu. ZAPRASZAM!

CatsAreEverywhere (CAE)
http://opowiadanie-caecatsareeverywhere.blogspot.com

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

ROZDZIAL 4 "tylko silna wola?"

Bardzo, bardzo, ale to bardzo przepraszam za długą nieobecność. Po prostu nie mogłam się zebrać do napisania tego rozdziału. Jeszcze raz przepraszam i zapraszam do przeczytania.





Obudziłam się z dziwną myślą, że Carter będzie przy mnie. Niestety tak nie było. Zaraz.. Jakie niestety? No cóż..nie ważne. Wstając, niemal od razu upadłam. Mimo wczorajszych starań "wilko-podobnego chłopaka", kostka nadal boli. Kiedy udało mi się jakoś wywlec z łóżka, zobaczyłam idealnie dopasowane ubrania i karteczkę z moim imieniem. Czytając ją, odruchowo się uśmiechnęłam:

Mam nadzieję, że dobrze spałaś. Wybacz, ale musiałem wyjść. Mocno cię boli.? Aaa tak..zapomniałbym. Mówiłaś, że mam świetny gust, tak.? Podoba się.? Jaki znaczek stawiają na końcu dziewczyny..?  Chyba coś takiego " :* " , prawda.?  Do zobaczenia niedługo. "Twój kochany Carter. Całuski. :* "

Ubrania:


Nie jestem pewna czy nie wygrzebał u mnie jakiegoś alkoholu i nie poczęstował się..Bo wygląda na to, że właśnie to zrobił...a dopiero po tym napisał ten liścik. Teraz jestem prawie pewna, że ten chłopak w dzieciństwie mocno upadł na głowę. Tsaaa....
W sumie..to co mi szkodzi to założyć? Jest świetne. Czy to aby na pewno są moje rzeczy.? Cóż..teraz już tak.


Po przebraniu i sprzątnięci pokoju, zostało mi jeszcze pół godziny, więc skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybką kąpiel i nałożyłam lekki makijaż. Może uda się zamaskować worki pod oczami. Po skończeniu, przyjrzałam się dokładniej mojemu dziełu i z ulgą stwierdziłam, że większość śladów po nieprzespanej nocy zostało zakrytych. Zbiegłam na dół po schodach i ze zdziwieniem malującym mi się na twarzy, wzięłam w rękę czekające na mnie śniadanie. No cóż, w sumie to tylko dwie kanapki z sokiem, ale zawsze coś. Przycupnęłam na krześle i zjadłam szybko posiłek. Niestety nie było mi pisane długo rozkoszować się smakiem świeżego chleba, ponieważ byłam już prawie spóźniona. To znaczy, do rozpoczęcia lekcji zostało jeszcze mnóstwo czasu, ale ja znów miałam zamiar przyjść wcześniej. Wrzuciłam talerz do zlewu i biegiem ruszyłam do wyjścia, wcześniej zabierając ze sobą torbę.

Weszłam do głównego budynku szkoły, od razu zauważając tego, kogo szukałam. Mimo to, nie podeszłam do niego. Dobrze widziałam, że mnie obserwował, czułam na sobie jego palące spojrzenie. Dzielnie szłam dalej, kierując się po tacę z jedzeniem. Kiedy ją zdobyłam, ruszyłam w kierunku wolnego stołu. Siedziałam przy nim ze spuszczoną głową i niechętnie skubałam jedzenie, aż do momentu, gdy ktoś się do mnie nie dosiadł. Z zmieszaniem podniosłam wzrok na tego kto śmiał mi zakłócić spokój, który i tak mnie irytował. Tym kimś okazał się, a raczej okazali się chłopak, na którego wczoraj wpadłam oraz dwie piękne dziewczyny. Przyznam, że poczułam się dość onieśmielona, siedząc przy osobach o takim wyglądzie.
-Umm...przepraszam. Zajęłam wam stolik. -Powiedziałam, wstając z miejsca i odwracając się od nich. Kiedy chciałam się oddalić, poczułam lekki uścisk na nadgarstku.
-Nie. Zostań z nami. - Odwróciłam się do chłopaka i spojrzałam się na niego jak na idiotę, po czym zarumieniłam się, gdyż uświadomiłam sobie, że chciał być po prostu miły.
-Oh..- Moje policzki ponownie zapiekły, dając mi do zrozumienia, że są już stanowczo zbyt mocno czerwone. Spuściłam głowę, zakrywając twarz włosami. Powoli wróciłam na miejsce.
-Hah.! Cześć! Jestem Zoe. Wiesz, że jesteś bardzo urocza, kiedy tak robisz? Gwarantuję ci, że będziemy najlepszymi przyjaciółkami! - Wesoła brunetka entuzjastycznie podała mi rękę, szczerząc się. Odwzajemniłam uśmiech, po czym uścisnęłam lekko jej dłoń.
-Allie jestem..
-Ładne imię..-stwierdził chłopak jakby sam do siebie. Przedstawił się (jak się okazało nosi piękne imię, Sylvain), po czym lekko uniósł kąciki ust.
Ponownie tego dnia zarumieniłam się.
-Ukhm...mogłabyś się przedstawić?- Skierował ostry wzrok w stronę blondynki.
-Ugh..Victoria.- Uraczyła mnie zabójczym spojrzeniem, aby później wymusić słaby uśmiech.- Cóż..nie jest mi zbyt miło, ale wydaje mi się, że jesteś dość bystra i już to zauważyłaś. - Odwróciłam wzrok i kogo zobaczyłam? Oczywiście Cartera zabijającego wzrokiem...właściwie kogo? Myślę, że Sylvaina, ale nie jestem tego w stu procentach pewna.

***

Siedziałem spokojnie i jadłem posiłek, ale tylko dopóki krwiopijcy nie zebrali się wokół...niej. Nie mogłem się powstrzymać i wpatrywałem się w nich bez przerwy. Aż kipiałem ze złości, kiedy Allie rumieniła się po usłyszeniu, jak sądzę, komplementów, które jej prawił. Uroczo się śmiała. Była taka delikatna. Miała na sobie nawet ubranie, które jej przygotowałem. To słodkie. Założę się, że ta ciota ją skrzywdzi. Jeśli jej nie zabije, to na pewno spróbuje. Ewentualnie rozkocha w sobie, żeby później złamać jej serce. Na co oczywiście nie mam zamiaru pozwolić. Rozmyślając tak, nie zwróciłem nawet uwagi na to, że dziewczyna odwróciła się i wlepiała wzrok właśnie w mnie. Spojrzałem jej w oczy i długo nie mogłem się oderwać. Kiedy to zrobiłem, odwróciłem się szybko do mojego rodzeństwa. Oczywiście zauważyli moje chwilowe rozkojarzenie. Michael kopnął mnie- dość mocno -pod stołem. Syknąłem z bólu.
-Za co to do kurwy nędzy było!?- Nie czekałem na odpowiedź brata i mu oddałem.
-Za bycie idiotą!- Krzyknął szeptem, choć widziałem, że ciężko mu nad sobą panować. Zresztą tak samo jak mi.
-Ach tak!?- Ponownie oberwał, tym razem jeszcze mocniej.
-Ależ oczywiście! -Przestał się powstrzymywać i przywalił mi prosto w szczękę. A to jebany skurwiel. Czułem, że moje oczy automatycznie pociemniały. Wstałem, odrzucając za siebie krzesło, na którym siedziałem. Młody oberwał w tę niewyparzoną mordę. Teraz wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu, gapili się właśnie na nas. W tej chwili mnie to nie obchodziło. Michael obszedł stół, przy którym jeszcze siedziały nasze siostry, po czym rzucił się na mnie. Jest młodszy i słabszy, więc z łatwością utrzymałem się na nogach. Kopnąłem go z kolanka w brzuch, aby później przyłożyć mu z łokcia w bok i wywalić na twardą podłogę. Myślałem, że da już spokój, ale on pociągnął mnie za sobą, abym upadł obok niego. Otrząsnął się i wstał, a ja zaraz za nim. Kiedy bójka trwała w najlepsze, a na naszych twarzach pojawiało się coraz więcej wyraźnych szram i krwi, poczułem lekko odczuwalny dotyk na lewym ramieniu. Odwróciłem się lekko zmieszany. Moje tęczówki rozszerzyły się, kiedy zobaczyłem do kogo należy ręka, nadal kurczowo trzymająca się mojego ramienia. Nie czułem już uderzeń w klatkę piersiową, które zadawał mi brat. Stałem tam jak oniemiały i patrzyłem jej w duże oczy. Zerkając do tyłu wysunąłem pięść, którą oczywiście oberwał Michael. Kiedy nie patrzyłem, dziewczyna wślizgnęła się pomiędzy nas i używając całej swojej siły popchnęła mnie i młodego w dwie, oddzielne strony tak, że obaj polecieliśmy na stoły (łamiąc je). Podniosłem się i razem z Michaelem wpatrywaliśmy się w nią z ogromnym zdziwieniem, podziwem i zmieszaniem. Z jakiegoś powodu nie mogąc się ruszyć. Wokół nadal stała bardzo duża gromada ludzi. Natomiast dziewczyna, która najwidoczniej sama zdziwiła się swoją siłą, uciekła. Bez słowa wybiegła ze szkoły, nie patrząc przed siebie.





I jak wrażenia? Jak myślicie, co tam się właściwie stało?


CZYTASZ=KOMENTUJESZ =)

piątek, 9 stycznia 2015

ROZDZIAL 3 cz. 2. "Powiedz mi!"

No i już jest! Jak u was w szkole, bo u mnie nic ciekawego. To może ja już przejdę do rozdziału ;)

-Mógłbyś mi w końcu łaskawie wytłumaczyć -głęboki wdech- CO TO DO CHOLERY BYŁO!?
Carter milczał. Tylko wstał i złapał mnie jedną ręką pod kolanami, a drugą trzymał asekuracyjnie na placach. Nie powiem, to było dosyć przyjemne. NIE! Stój! Co ja wygaduję? Przecież on robi to wbrew mojej woli!
-Złap się mojej szyi Allie.-Powiedział po kilku moich nieudanych próbach wyswobodzenia się jego wyjątkowo silnego uścisku.- Proszę. -Dodał wręcz błagalnym tonem, ściszając głos do szeptu. Nie mając siły na dalsze zmaganie się z umięśnionymi ramionami oplatającymi mnie, ustałam na jego prośbę i delikatnie oparłam głowę o wyraźnie zarysowany, ciepły tors chłopaka. Zanim się zorientowałam, wylądowałam w objęciach Morfeusza.

***

-Jak mogłem? Jestem tak nieodpowiedzialny! Musiałem się odezwać!? -Toczyłem bitwę z własnymi myślami. -Z drugiej strony Simon mógłby jej coś zrobić. A tego bym sobie nie wybaczył...Zaraz! Wróć! Co? Niby czemu miałbym sobie tego nie wybaczyć? Nic mnie z nią nie łączy. Chociaż jednak czułbym żal, bo to przecież niczemu winna osoba. Ughh! Nie mogę znieść sam siebie! - Poczułem jakiś ruch w okolicach brzucha. Spojrzałem w dół. No tak. Jak mógłbym zapomnieć , że niosę właśnie wyjątkowo piękną, niesamowitą dziewczynę, którą dopiero poznałem i która właśnie zasnęła u mnie na rękach. A no i przed którą właśnie się zdradziłem! To ostatnie wymyka mi się z pamięci kiedy tak na nią patrzę. Jest idealna w każdym calu. Ta dziewczyna to dar i przekleństwo w jednym i spadło akurat na mnie, a no i na Sylviana. Jestem przekonany, że on czuje to samo. Niemożliwym jest spotkanie jej i nie poczucie niczego szczególnego. To anioł i diabeł w tym samym ciele, a ja nie mam zamiaru go teraz stracić albo co gorsza oddać mu go. Teraz trzeba się jeszcze zająć nogą i resztą uszkodzonych części ciała tej kruchej osóbki, którą trzymam. 

***

Jedno oko, drugie ii JAAASNO! Niech ktoś zgasi te cholerne światło! -Shh! -syknęłam, kiedy zapiekły mnie oczy. Światło momentalnie zgasło, a w drzwiach pojawił się Carter...bez koszulki. Oświetlała go jedynie ciepła żarówka mojej nocnej lampki. Stał tam i pozwalał mi się cieszyć widokiem jego opalonej, delikatnie połyskującej skóry. Jestem prawie pewna, że robił to specjalnie, bo na twarzy z każdą sekundą poszerzał mu się ten bezczelny uśmieszek. Kątem oka zauważyłam, że za oknem jest już ciemno, więc odruchowo spojrzałam na zegarek. Dochodziła północ. 
-Co ty tu robisz o tej godzinie!?- Wrzasnęłam do niego, zrywając się z łóżka. Od razu tego pożałowałam. Zanim zdążyłam upaść, mój "wybawca" podbiegł i wykazał się swoim niesamowitym refleksem, łapiąc mnie. 
-A wolałabyś, żeby mnie tu teraz nie było? -Odpowiedział pytaniem na pytanie. Zaczerwieniłam się, a on zachichotał wesoło widząc moją reakcję. -No właśnie. -Ułożył mnie z powrotem na łóżku. Teraz zorientowałam się, że miałam na sobie coś innego. Na twarzy chłopaka znów pojawił się ten uśmieszek, kiedy pojął o co chcę zapytać. Znów się zaczerwieniłam, ale tym razem jestem pewna, że moja twarz była koloru pomidora. Spuściłam wzrok. -Hej, nie złość się. - złapał mój podbródek w dwa palce i delikatnie podniósł moją głowę, tak bym patrzyła mu w oczy. Nie wytrzymałam i wybuchłam głośnym, nie pohamowanym chichotem , nie mogąc dalej tego wstrzymywać. Teraz oboje pękaliśmy  ze śmiechu. -Swoją drogę masz całkiem niezły gust. - Pochwaliłam go patrząc raz jeszcze na swoje ubranie. Miałam na sobie długi, niebieski sweterek, wygodne, szare spodenki i baleriny pod kolor górnej części stroju. 


(przepraszam za średnią jakość zdjęcia)


-Dziękuję. Miło mi to słyszeć. -Odpowiedział dumnym głosem i wypiął pierś. Oboje zaczęliśmy rechotać. 
-Przestań mnie rozśmieszać! -Pacnęłam go lekko w ramię. - Nadal jestem na ciebie zła. -Próbowałam udawać rozgniewaną, smutną albo chociaż naburmuszoną, ale nie udało mi się tego utrzymywać zbyt długo, bo zaraz po tym Carter rzucił się na mnie i łaskotał aż zabrakło mi tchu.
-Hahaha! Przestań! B..błagam! Hahah! W..wystarczy! -Krzyczałam do niego przez śmiech. Nagle wstał i przerzucił mnie sobie przez ramię. -Nie! Prze..przestań! P-hahah-proszę! Puść mnie! Carter!
-Hahah, wyluzuj trochę! Przecież nic ci nie zrobię. Idziemy tylko coś zjeść.-Odpowiedział, śmiejąc się.
-Oh. Okej. Nie mogłeś tak od razu?
-Tak jest o wiele zabawniej. -Puścił mi oczko.
-Ehh..No dobra.

***

-Dlaczego nic mi nie mówiłeś? 
-Przecież mówię ci teraz Zoe. -Odpowiedziałem zbyt ostro. 
-Dobrze..-Westchnęła. - Dlaczego nie mówiłeś wcześniej?
-Nie czułem takiej potrzeby, dobra? -Powoli traciłem cierpliwość. Zoe to moją młodsza siostrzyczka, ale czasami jest nie do zniesienia. 
-Oh. -Spuściła wzrok. Kiedy go podniosła, jej oczy były jakby nieobecne, zamglone. -Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, prawda? -Powiedziała niemal szeptem. 
-Hej, oczywiście, że tak. Po prostu nie czuję się ostatnio zbyt dobrze. To wszystko.
-No niech ci będzie..-Przeciągnęła ostatnie słowo, żeby pokazać swoje niezadowolenie, ale ja nie zwróciłem na to uwagi.
-A co tu się dzieje!? Jakaś rodzinna pogawędka czy co? Dlaczego mnie tu nie było? -Victoria zadawała pytania z prędkością światła albo raczej...jej prędkością. Usiadła obok nas. -Hej, co tu się stało? -Spytała łagodnie - A raczej co tym razem zrobiłeś? Huh? -Dodała, tym razem już z typową dla niej dezaprobatą w głosie.
-To ja zrobię kawę..- Zoe wstała, by zaraz potem wyjść z pokoju.
-Zapowiada się na dłuższą rozmowę.. Mam rację? - W odpowiedzi skinąłem tylko głową.

No i jak? Przepraszam za przerwę, ale dużo rzeczy miałam na głowię. Jak myślicie o co chodzi ze sprawą Sylviana? I jak dalej potoczy się znajomość Allie i Cartera?  Piszcie śmiało :')
PS Obrazek z ubraniem to moja robota, ale przepraszam za jakość.